Witam, witam. Wracam po prawie rocznej przerwie (11 miesięcy). Nie będę się
Wam tłumaczyć, bo pewnie Was to nie interesuje. Teraz jestem i postaram się
wrzucać tu co jakiś czas notkę. Nie obiecuje, że będą się pojawiać regularnie,
bo nie dotrzymałabym tej obietnicy. Wróciłam do bloga, ponieważ naprawdę lubię
pisać i będzie to dla mnie dobrym odstresowaniem po ciężkim dniu.
Tyle mojego gadania. Zapraszam do czytania
i komentowania J
___________________________________________________________________________
- I co powiedziała?- zapytał zaciekawiony Lucjusz widząc tryumfującą twarz
swojego syna.
- Nic.- odpowiedział zgodnie z prawdą i usiadł na fotelu wygodnie.
- Nie wygłupiaj się- warknął starszy Malfoy zirytowany.
Jego syn uśmiechnął się kpiąco. ,,Ach…jak go łatwo wyprowadzić z
równowagi’’-myślał, gdy ojciec zaczął mruczeć pod nosem o niewdzięcznym
dzieciaku.
- Mówię prawdę, ojcze- nadal zostawał przy swoim.
- Więc z czego się cieszysz, głupcze?
- Wiem, że się zgodzi- malfoyowski uśmieszek wkradł się na jego twarz.
Lucjuszowi wystarczył ten drobny gest, by zrozumieć, że Draco wie co robi.
***
Hermiona drugi raz, dzisiejszego dnia usłyszała dzwonek do drzwi. Otwrzyła
je, jak w transie, przepuściła gościa w drzwiach, nawet nie zwracając uwagi na
jego tożsamość. Ginny, która właśnie weszła do mieszkania bardzo to
zaciekawiło.
- Cześć, Hermiona – uśmiechała się, choć jej przyjaciólka nie odpowiadała
na ani uśmiechem ani słowem.
Młoda Weasley przeszła do kuchni, nie krępując się w ogóle. Czuła się tu,
jak u siebie w domu i nie prónowała tego ukryć. Tak często bywała w tych
czterech ścianach, gdy mały Tony zaginą, że teraz umiałaby narysować plan
wszystkich pomieszczeń z zamkniętymi oczami.
Hermiona sunęła za nią, starając się by wyglądała naturalnie. Nalała wody
do czajnika, tak jak zawsze, gdy Ginny ją odwiedzała. Postawiła to na kuchence,
wyciągnęła dwa kubki i położyła na szafce obok. Ręce widocznie się jej trzęsły,
choć usilnie próbowała temu zapobiec.
Ruda przez cały ten czas przyglądała się byłej Gryfonce zaniepokojona.
Próbowała ją jakoś zagadać, ale jej odpowiedzi brzmiały ,, Tak’’, ,,Nie’’,
,,Mhm’’, więc o rozmowie mogła pomarzyć. Czekała cierpliwie, aż woda się
zagotuje.
Rozległ się dźwięk gwizdka w czajniku. Pani domu wstała, zalała wcześniej
przygotowaną herbatę. Przynajmniej próbowała, bo więcej wody znalazło się na
blacie szfki niż w kubkach. Syknęła cicho i nerwowymi ruchami zaczęła ścierać
gorącą ciecz jakąś ściereczką, kompletnie zapominając o magii. A Ginny tylko
patrzyła.
Zdenerwowana Granger rzuciała szmatkę w kąt i trzymając w dłoni
cukierniczkę chciała posłodzić napój. Chciała, ale nie wyszło, bo jej dłonie
był tak roztrzepane, że rozsypywała białe kryształki wszędzie dookoła.
Potem było już tylko gorzej. Nie słyszała zaniepokojonego głosu siostry
Rona, gdy cukiernica spadła na ziemię z głuchym trzaskiem. Zbierała odłamki
szkła, kalecząc pry tym i tak już pokrzywdzone ręce, przez co upuściła wszystko
po raz drugi z głośnym krzykiem histerii. Upadła na kolana,schowała twarz w
dłoniach cicho łkając. Ginny momentalnie znalazła się przyniej i delikatnie
przytulała. Szeptała słowa pocieszenia, mimo że, nie wiedziała o co chodzi.
***
- I co zrobisz?- zapytała
Ginny pół godziny później, gdy udało się jej uspokoić roztrzęsioną Herminę.
Mimo, że Wealey nie usłyszałą jeszcze odpowiedzi z ust przyjaciółki doskonale
znała jej decyzje i wcale niemiała jej tego za złe. Sama nie była pewna, jakby
się zachowała, gdy Jamesa porwano.
Starsza kobieta
milczała. Policzki nadal miała mokre, a włosy przypominały szopę. Już nie
płakała. Siedziała prosto wpatrzona w oczy przyjaciółki. Na stole leżały
porozrzucane zdjęcia jej małego synka.
- Nie wiem-
Ginewra nie cierpiała lakonicznych i niedokładnych odpowiedzi, ale w tym
wypadku, była w stanie to zrozumieć.
,,Wiesz, Hermiono’’-
podpowiadał brunetce cichy głosik w głowie, ale ona go ignorowała. Myśl o życiu
u boku arystokratycznego rasisty przerażała ją. Za to fakt, że gdzieś tam, żyje
jej synek napawała ją nadzieją. Znów mogła być szczęśliwa, mogła się śmiać ze
swoich dzieckiem. STOP. To nie możliwe. Nawet jeśli wzięłaby ślub z Draco, a on
pomógłby w znalezieniu Tony’ego, przecież Malfoy nigdy się nie zgodzi, żeby pod
jego dachem, biegał, a co dopiero oddychał mały brudny potomek Weasleya.
,,Ale mogę
odzyskać swój skarb…’’- cichy głosik nie ustępował. Przecież to małżeństwo nie
będzie trwać wiecznie. ,,Rozwidę się z nim, jak tylko odzyskam dziecko’’. Takie
myśli krążył po głowie Granger do końca tego dnia, a także następnego.
***
-Jesteś boski – mruczy Draco obserwując swoje odbicie w lustrze. Był już
przygotowany na spotkanie z Granger.
Białą koszule, jak zwykle podwinął do łokci. Do tego ubrał czarne spodnie
od garnituru. Włosy zostawił w artystycznym nieładzie, bo w końcu to
najbardziej pociągało płeć przeciwną.
- I skromny- usłyszał ciepły głos matki zza pleców. Trochę się speszył, w
końcu nie codziennie się chwalił swoją cudowną osobą przed rodzicami.
Narcyza położyła mu dłoń na ramieniu, starając się dodać siły synowi. Przez
chwilę stali razem i wpatrywali się w ich wspólne odbicie.
- To jej syn. Postaraj się być…-kobieta przez chwilę starała się znaleźć
odpowiednie słowo- delikatny. Jesteś pewny, że się zgodzi, bo boi się o
dziecko. Postaw się na jej miejscu…
- Nie mogę postawić się na jej
miejscu, bo ja nigdy nie będę miał syna- skomentował słowa pani Malfoy cichym
prychnięciem- A nawt jeśli, to nie pozwoliłbym, by zaginął. To widoczne
niedopatrzenie ze strony rodziców- mruknął zirytowany.
- Nie możesz tak mówić. Jesteś jeszcze młody. Nie wiesz co ci się w życiu
przytrafi- ona zawsze starała się usprawiedliwiać wredne występki syna. Nie
widziała w nim zła, które widzieli inni. ,,To uraz z dzieciństwa’’- zawsze
powtarzała, choć czasem traciła wiarę w to jedno zdanie, które stało się jej
mantrą.
- Postawisz jej warunki, podpiszecie umowę i zaczniecie przedstawienie. To
wszystko co musisz zrobić- rzekł zimnym głosem Lucjusz, w chwili, w której
wszedł do pokoju. Stanął za nim, podobnie jak matka.
- Wiem co muszę zrobić, do jasnej cholery!- powiedział zdecydowanie za
głośno.
- Nie unoś się- warknął jego ojciec, kończąc krótki wybuch syna.
- Gdybyś lata temu nie zepsuł naszej rodziny, teraz bylibyśmy normalną
rodziną…A ja nie musiałbym brać ślubu ze szlamą- popatrzył na twarz głowy
rodziy.
Narcyzę teraz zignorował. Wiedział, że jego słowa sprawiły jej smutek, ale
teraz go to nie obchodziło- Przepraszam, spóźnię się na szantażowanie Granger-
i opuścił pokój szybkim krokiem.
***
Otworzyła drzwi
doskonale wiedząc, kto przyszedł. Zmierzyła Malfoya zimnym spojrzeniem i
przepuściła w drzwiach. Przeszli do salonu. Ona usiadła w fotelu, on niedaleko
niej na kanpie.
- Myślę, że
propozycja kawy czy herbaty jest zbędna, więc przejdźmy do sedna sprawy- jej
głos był delikatnie zachrypnięty od płakania. Oczy miałą spuchnięte, mimo, że
próbowała to ukryć pod makijażem.
Oficjalny i zimny
ton,jakim się do niego zwróciła zbił go z pantałyku. ,,A co jeśli się nie
zgodzi?’’
- Jaką decyzję
podjęłaś, Granger?- nie komentował jej wyglądu, zachowaniaia i pochodzenia. Będzie
miał na to parę ładnych lat. Teraz chciał tylko, by podpisała tą głupią umowę.
- Zgadzam się…-odparła
bez zająknięcia, ale jej twarz wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia.
- Widzę, że
cieszysz się tak samo, jak ja- ironicznym uśmieszkiem zamaskował
triumf.
- Pod kilkoma
warunkami…-chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Draco jej to uniemożliwił rzucając
jej przed oczy kartkę z umową.
Kobieta niepewnie
wzięła papier do ręki i przeczytała.
Oświadczenie
Oświadczam, że ja Hermiona
Jane Granger wyjdę za Dracona Lucjusza Malfoya i będę godnie reprezentowała
nazwisko Malfoy.
W zamian za ślub, Dracon Lucjusz
Malfoy zobowiązuje się do znalezienia pięcioletniego Anthony’ego
Granger-Weasleya.
Ślub można unieważnić po
czterech latch od jego zawarcia.
Pod spodem był czytelny podpis Mafoya. Były Ślizgon rzucił jej długopis.
- Brakuje tu jeszcze twojego podpisu, Granger- powiedział widząc
zdezorientowaną minę .
- Chyba sobie żartujesz. Nie wytrzymam z tobą czterech lat- warknęła i
oddała mu kartkę.
- Mówisz tak, jakbym ja był zachwycony perspektywą kilku lat u boku brudnej szlamy- podłożył jej umowę pod nos- Podpiszesz, albo twój bachor nadal będzie
,,zaginiony’’- w ręce trzymał długopis.
Brunetka przymknęła oczy hamując łzy. ,,To dla
twojego synka, Hermiono’’-powtarzała sobie myślach. Wzięła od od niego
oświadczenie i dopisała jedno zdanie na dole:
Dracon Lucjusz Malfoy zgadza
się na zamieszkanie Anthony’ego Granger-Weasleya w jego domu wraz z matką chłopca.
Malfoy nie protestował, więc podpisała kartkę nadal powstrzymując płacz. Blondyn
rzucił na skrawek papieru zaklęcie.
- Umowa jest ważna od tej chwili. Jeśli którykolwiek z nas złamie choćby jeden
punkt-umrze- dokończył złowieszczym tonem, mimo, że śmiał się z całej sytuacji.
On zawsze dostaje to czego chiał i tym razem też się nie pomylił
-Oczywiście. Czarna magia. Mogłam się tego spodziewać po pachołku samego Voldemorta-
rzuciła niby od nie chcenia w sercu czując wielki żal i strach.
W stalowych oczach zabłysła przez chwilę iskierka złości.
- Radziłbym ci zamknąć jadaczkę. Nie wiesz o czym mówisz, mała szlamo- warknął
zdenerwowany. Ona naprawdę nie była świadoma tego co się stało, a i tak wygłaszała
swoją nic nie wartą opinię.
-Bo co mi zrobisz?- nawet w jej głowie zabrzmiało to tak banalnie i dziecinnie.
Poczuła się, jakaby wróciła kilka lat wstecz do Hogwartu, gdzie sprzeczki z Malofyem
były na porządku dziennym.
Zaśmiał się zimno.
- Wstrętnego dnia, Granger- uśmiechnął się ironicznie- Jutro pod ,,Małym chochlikiem’’
o dziewiętnastej!- krzyknął, gdy wychodził z domu.
Nie odpowiedziała. Po raz któryś przeglądała zdjęcia Anthony’ego zaskoczona
tym, jak urósł przez te trzy lata. Gdzieś w jej myślach przewinęła się myśł ,,Mały
chochlik’’- najlepsza restauracja w czarodziejskim świecie, ale teraz jakoś jej
to umknęło. Podświadomie posliczyła ile razy Malfoy ją dzisiaj obraził, ale to zignirowała. Wolała zatopić się w marzeniach
o szczęśliwej rodzinie, jaką tworzyłaby z Ronem i Tonym.
Zakładka ,,Bohaterowie'' w przygotowaniu. Wszystkie kometarze i opinie mile widziane.
Człowiek bardzo motywuje, gdy widzi, że ktoś czyta jego wypociny ;)